Jestem architektem. Dzieci mówią na mnie Pani Miarka. Lubię mierzyć, liczyć, projektować, tworzyć plany i schematy, jednym słowem zajmuję się Miarologią. Słyszeliście wcześniej o takiej „nauce”? Oczywiście, że nie! To ja ją wymyśliłam i jestem w niej mistrzem. Wy też będziecie! Zapraszam do Akademii Miarologii na inżynierskie warsztaty dla dzieci i młodzieży z Krakowa i okolic.

Czego szukasz?

Naburmuszona 10-latka kontra Pani Miarka

– Już nie mam cierpliwości do mojej córki – powiedziała Aga, moja przyjaciółka ze studiów architektonicznych – młoda siedzi cały czas w necie i traci czas.

Całkiem nieźle rysuje, ale po tych filmikach z youtuba, to tylko odtwarza, co narysowali inni. Brak jej własnych pomysłów i niby się interesuje przyrodą, matematyką, informatyką, ale nic z tego nie wynika. Na dodatkowe zajęcia z matematyki nie chciała pójść, bo według niej to kolejne lekcje, jak w szkole. Plastyka jest dla małych dzieci i ona nie będzie się bawić w żadne wycinanki i wyklejanki.

– Przynajmniej ma swoje zdanie – odpowiedziałam z uśmiechem zatroskanej mamie.

– Ja ją poślę na Twoje zajęcia Pani Miarko, co? – zaproponowała mi Aga.

I tak 10-letnia Wiktoria trafiła do Akademii Miarologii na warsztaty architektoniczno-inżynierskie.

Na pierwszych zajęciach siedziała okropnie naburmuszona. Oczy jej się jednak zaświeciły, gdy zobaczyła wieżowce podobne do kolby kukurydzy i gałązki bambusa, albo budynki o konstrukcji gąbki morskiej. A już całkiem ją rozśmieszyłam, kiedy porównałam nazwisko światowej sławy architekta do tostera.

– Foster, toster! Foster, toster! – wołała rozbawiona Wiktoria.

Wieczorem zadzwoniła rozemocjonowana Aga:

– Słuchaj, Wika przyszła z zajęć i powiedziała: Pani Miarka jest śmieszna! Te zajęcia to żart!

– Najpierw byliśmy z mężem zmieszani, mnie właściwie zatkało, ale potem zrozumieliśmy, że ją rozbawiłaś i w wesoły sposób prowadzisz zajęcia!

– No nieźle – zaśmiałam się – szkoda, że nie mogłam zobaczyć Waszych nietęgich min. No i popatrz, tyle już uczę, faktycznie z humorem, a i tak zawsze mnie jakieś dziecko zaskoczy. Chyba zmienię wizytówkę na: Miarologia warsztaty inżyniersko-humorystyczne.

Na drugich warsztatach Wiktoria się popłakała. Patrząc na rysunek kolegi, smutno chlipiąc, powiedziała:

– Jemu wyszło sto razy lepiej niż mnie!

– Wika, a pamiętasz swój ostatni rysunek? Ten dzisiejszy jest zdecydowanie lepszy, niż Twój poprzedni. Porównuj się tylko do siebie, nie do innych.

Wiedziałam, że wieczorem Aga zadzwoni z relacją:

– Wika powiedziała, że się popłakała, ale że to było niepotrzebne i że już jej przeszło. Mąż stwierdził, że to były jej najbardziej dojrzałe przemyślenia.

Na kolejnych zajęciach Wika ochoczo pokazała mi swój rysunek:

– Pani Miarko, to jest latająca taksówka! Jestem bardzo zadowolona! Zrobiłam półokrągłą kabinę, żeby się zmieściło 6 osób i nawet gniazdka do ładowania, gdyby komuś w drodze padła komórka.

Z relacji Agi dowiedziałam się później, że Wika cały wieczór tłumaczyła swojemu Tacie jak obliczyć, ile potrzeba lądowisk dla latających taksówek, żeby stacja przesiadkowa miała przepustowość 3000 osób na godzinę.

Wiktoria chodziła na warsztaty z Miarologii cały rok szkolny. Wykorzystując tylko ołówek, gumkę i kartkę zrobiła prawie 30 szczegółowych, autorskich projektów technicznych. I nie szkodzi, że nie dało się ich jeszcze zbudować, ważne że były przemyślane na miarę jej możliwości i każdy lepszy od poprzedniego.

A któregoś sierpniowego wieczora zadzwoniła do mnie Aga:

– Po Twoich warsztatach, Pani Miarko, moja córka ma pomysłów od metra. Co chwila opowiada Tacie o swoich nowych wynalazkach. Wystarczy, że złapie ołówek i nic już więcej do szczęścia nie trzeba, nawet youtuba. Rysuje własne konstrukcje, coraz to bardziej skomplikowane, a potem gadają o nich w nieskończoność.

A ja, jestem bardzo dumna, kiedy moi młodzi adepci Miarologii mierzą siły na zamiary nawet w wakacje.

Newsletter

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Copyright © 2017 Miarologia