To rozszerzona historia o Pierdexie.
Na warsztatach z Miarologii dzieci uwielbiają projektować. Szczególnie 12-letnia Zosia. Drobna, zielonooka dziewczyna zmierzy się dziś z tematem: bioniczne maszyny kroczące. Kręci się niecierpliwie, gdy ja, Pani Miarka, opowiadam o mechanice ruchu straszyka, kraba i skolopendry. Wreszcie dostaje pustą kartkę A3, ołówek, gumkę i zaczyna rysować. O tak! Zdecydowanie jest w swoim żywiole. Od razu obwieszcza grupie:
– To będzie PIERDEX. Pojazd napędzany, no, wiecie czym.
Zosia szkicuje i odmierza. Odpowiednio wpasowuje duży pojemnik na biomasę, rozdrabniacz, podajnik, uszczelnienie, czujnik temperatury i gazu.
– Zwróć uwagę na sterowanie – podpowiadam – Ktoś musi tym łatwo manewrować i pamiętaj o skali dostosowanej do człowieka.
– Ale ja nie umiem tego narysować, nie wychodzi mi! – Zosia nerwowo próbuje zmazać kreski.
– To jest trudne, ale wierzę w Ciebie Zosiu!
Bierze głęboki wdech i po chwili rysunek ma plątaninę znaków, ale wszystko jest podłączone do kokpitu kierowcy.
Zajęcia dobiegają końca. Dziewczyna ma przed sobą genialny, własnoręcznie wykonany projekt. Widać, że jest z siebie dumna.
Po dzieci przychodzą rodzice.
– Mamo, mamo, wiesz co wymyśliłam? PIERDEXa!
– Co? To niepoważne!
Kobieta spogląda na mnie zdziwiona, zakłopotana i widzę na jej twarzy: „To ja płacę za zajęcia, żeby dziecko wykonało rysunek autka na pierdnięcia? I to w dodatku czarno-biały, taki pokreślony i pomazany, może lepiej powinnam ją posłać na korepetycje z matematyki, przynajmniej by się czegoś nauczyła!”
Zosia posępnieje. Po chwili jednak podtyka mamie rysunek pod nos.
– Ale ja tyle obmyśliłam, wszystko zaplanowałam i wymierzyłam, i mi się udało! Mój PIERDEX!
Twarz kobiety się lekko zmienia, patrzy trochę zdziwiona na entuzjazm córki.
– Pozwólmy dzieciom swobodnie myśleć, to one będą wkrótce kreować świat. Mają to robić odtwórczo czy twórczo? Ja stawiam na samodzielne, nieszablonowe myślenie i Zosia też na to stawia – mrugam do kobiety.
– Chodź mamo, ja Ci to wszystko wytłumaczę.
– Ale wiesz, to tylko rysunek – z kpiną w głosie kobieta zwraca się do córki.
– Och! Mamo! A Leonardo da Vinci od czego zaczynał?
– Nie jestem przekonana do tych zajęć. Po co Ci w ogóle taki PIERDEX?
– Będzie pomagał ratownikom dojechać do trudno dostępnych miejsc, bo ma sześć ruchomych nóg, tak jak straszyk. Nie będzie zatruwał powietrza, bo wcale nie porusza się na benzynę, tylko na…
– Tak, wiem Zosiu, na pierdnięcia – obie zaczęły się głośno śmiać.
– Mamo! Zostanę pierwszą kobietą inżynierem, która opatentuje PIERDEXa! – Zosia obwieszcza z podniesioną głową.
– Córciu, faktycznie, mogłabyś zostać inżynierem – mama potakująco kiwa głową.
– Nooo! – ochoczo potwierdza Zosia.
A ja, stojąc w progu sali i ukradkiem słuchając tej rozmowy, jestem cała w skowronkach. Uwielbiam kiedy dziecko samo odkryje własne możliwości. Kiedy wreszcie uwierzy, że może zostać twórcą, wynalazcą, innowatorem. Kiedy swój talent rysunkowy skieruje w stronę inżynierii. Najbardziej mnie cieszy, gdy dziecko nauczy się mierzyć. Wyżej.
I do dziś pamiętam, co mi potem mama Zosi napisała: „Córka naprawdę uwielbia na te zajęcia chodzić – nawet, gdy źle się czuje i z innych zajęć rezygnuje, na te leci jak na skrzydłach.”
P.S. Zosia w tym roku zdaję maturę, jestem ciekawa gdzie pójdzie na studia?
Dodaj komentarz